Czas wracać do Bujumbury. Jeszcze kilka atrakcji czeka na nas przy drodze. Zatrzymujemy się na targu. Tu można tanio kupić warzywa. Kierowca znosi je z różnych stron, korzystając z tego, że przyjechał tu z nami. My w tym czasie obserwujemy toczące się życie na targu, a nas obserwują sprzedawcy. My czekamy na owoce. Zatrzymujemy się gdzieś w następnej – bananowej wiosce. W jednej chwili przy naszych oknach pojawiają się sprzedawcy z ogromnymi kiściami pełnymi bananów. Zaraz po nich są sprzedawcy z warzywami i talerzami pełnymi innych owoców. Ku naszemu zaskoczeniu poznajemy owoce, które próbowaliśmy w Ugandzie. Ktoś nam powiedział, że nazywają się amufe, ale chyba tak nie jest, więc wciąż nie znamy ich nazwy. To, co wiemy to, że kształtem przypominają ananasy. Są kwaśne i zjada się tylko to, co jest dookoła licznych, dużych pestek w środku owoca. Kupujemy od sprzedawców trzykilową kiść wspaniałych bananów za 1500 franków (około 1 dolara). Kierowca kupuje dwie podobne i obładowani warzywami i owocami wracamy do Bujumbury.
Przed powrotem do Saga Plage wstępujemy na chwilę do zoo po bananowe piwo. I wróciliśmy. Cola, piwo, kolacja, mecz i możemy spać. Zapowiada się walka z komarami. Nastawimy więc klimatyzację na 20 stopni. Może to je wystraszy. Zanurzam się w moim prześcieradle – śpiworze i wspominam wspaniały występ tamburyniarzy.