Chwilę to zajmuje. Nadchodzi ulewa. Kierowca gdzieś się zagubił. Gdzieś czeka aż przejdzie deszcz. Ja czekam na niego w sklepikowym zagłębiu z pamiątkami. Kilka razy dzwoni do mnie, że już jedzie. Nie mam zamiaru jechać w deszczu, więc niech sobie czeka. W końcu jest. Zabiera mnie do Ruhengeri. W znanej już nam knajpie La Pilote umawiam się z chłopakami na obiad.
Jedziemy razem do Ruhondo. Bierzemy trzy motorki, które wiozą nas na wzgórze, abyśmy mogli zobaczyć niesamowity widok na jezioro Ruhondo i jego liczne wysepki. To kilkanaście kilometrów. Aż plecy bolą od jazdy górską szutrową drogą. Ale było warto. Widok jest nieziemski. Od samego początku pobytu na wzgórzu towarzyszy nam gromadka szkolnych dzieci. Robię im zdjęcia. Część z nich się cieszy. Ale część się boi. Nie wiem czemu śmieją się na swój widok na monitorze aparatu, ale to miłe. Niestety za chwilę któreś z nich wpada na pomysł żeby wyciągnąć od nas pieniądze. Kolejne dzieci to podchwytują i zaczynają wołać „Give me money” itp. Miła chwila i pozytywna więź znika.
cdn.
_____
Pełna relacja z wyjazdu na mojej stronie: http://www.stronagerbera.pl