Geoblog.pl    Gerber    Podróże    W drodze na najwyższe szczyty Afryki: Rwanda, Burundi, Tanzania 2013, czyli Afryka z szympansem za rękę    W ŁÓŻKU Z GEKONEM; AMEBA I KONGO
Zwiń mapę
2013
26
sty

W ŁÓŻKU Z GEKONEM; AMEBA I KONGO

 
Rwanda
Rwanda, Gisenyi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6287 km
 
Odpoczynek. To cel na dziś. Pranie wstawione. Śniadanie zjedzone. Co dziś zrobimy? Dziś jedziemy do Gisenye. To miasteczko nad jeziorem Kivu – podobno rwandyjski kurort. A oprócz tego miasteczko zasłynęło z tego, że polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych szczególnie odradza podróżowanie właśnie tam. Jest położone przy granicy z DRK. Po drugiej stronie granicy znajduje się słynna Goma. To właśnie w Gomie ciężko jest mówić o pokoju, czy stabilizacji. To tu jest jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w Kongo. To tu walczą kongijscy rebelianci z ugrupowania M23. Ale nie dziś. Ostatnio wycofali się nieco w głąb DRC. Spokojnie możemy tam jechać. Ostrzeżenia MSZ uznajemy za nieaktualne.

Zamówione motorki zabierają nas na dworzec w Ruhengeri. Szybka przesiadka w busik i jedziemy. To zaledwie godzina jazdy. Mijamy obóz kongijskich uchodźców i znajdujemy się w kurorcie. Gisenye wita nas pochmurną pogodą. Niezrażeni bierzemy kolejne motorki i za 300 franków jedziemy do Serena Hotelu na płatną plażę. Niestety już po chwili nadciąga niewielka burza i wygania nas znad jeziora. Nawet nie zdążyłem się wykąpać. Trudno. Nadrobimy to w Burundi.

Idziemy coś zjeść. Nad nami na palmach dziwne odgłosy. Jakieś zamieszanie. Spoglądam w górę i widzę wielkie stado nietoperzy śpiących na gałęziach w koronie palmy. Niby śpią, a jednocześnie skrzeczą i piszczą. Wyglądają strasznie.

Długo zajmuje nam znalezienie knajpy. Prędzej niż my knajpę, nas znajduje jakiś Kongijczyk. Nagle zaczyna iść obok nas i opowiadać historię. Mówi, że za chwilę dojdziemy do granicy DRK z Rwandą. To tego miejsca mieliśmy unikać przede wszystkim. Jak to jednak zwykle bywa plany same się zmieniły. Na szczęście nie mamy wizy kongijskiej. Kto wie, gdzie byśmy wylądowali jeżeli byśmy ją mieli. Tuż przed granicą za radą Kongijczyka skręcamy i szukamy restauracji. Znajdujemy ją gdzieś pośród oczekujących na przekroczenie granicy samochodów ciężarowych z Rwandy, Tanzanii, Kenii i Ugandy. Knajpa wygląda nieźle. Szybko zamawiamy jedzenie wiedząc, że jego przygotowanie w Rwandzie trwa bardzo długo. I to też łagodnie powiedziane. To cała wieczność. A tymczasem nam się śpieszy, bo za półtorej godziny mamy powrotny autobus do Ruhengeri. Trochę nam się zeszło z tym marszem pod granicę. Mamy bilety na ten autobus i trochę szkoda by było się spóźnić. Czekamy grzecznie. Po godzinie robi się nerwowo, bo jedzenia wciąż nie ma. Kongijczyk dotrzymuje nam towarzystwa. Opowiada o swoim kraju, o jego problemach, o tym że wojska UN nic w Kongo nie robią. Jedyne co im wychodzi to imprezowanie, picie i chodzenie na dziwki. Już kiedyś słyszałem taką opinię, ale nie wprost od Kongijczyka. Ma za złe UN, że pomimo dużej liczby stacjonujących żołnierzy rebelia wciąż trwa. Psioczy na prezydenta, na korupcję. Ale chce też dowiedzieć się jak najwięcej o Polsce. Zyskuje nasze zaufanie. A my wciąż czekamy. Jedzenia jak nie było tak nie ma. Jedynie colę i piwo przynoszą w ekspresowym tempie. Ale w końcu pojawia się na stole. Spore dania pochłaniamy momentalnie. Dobre. Mi trafił się stek ze świnki z frytkami. Czas wracać na dworzec. Dziękujemy Kongijczykowi za towarzystwo i kolejnymi przygodnymi motorkami ruszamy na dworzec. Daliśmy mu na pożegnanie 3000 franków. To dlatego, że sprzedał nam historię o tym, że zabrakło mu pieniędzy na opłacenie powrotu do Kongo. Pewnie to bzdura, ale daliśmy ma kasę. To zaledwie 5 dolarów. Dla nas niezbyt dużo.

cdn.
_____
Pełna relacja z wyjazdu na mojej stronie: http://www.stronagerbera.pl
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 29 wpisów29 5 komentarzy5 101 zdjęć101 0 plików multimedialnych0